Pisany chronograf dawnej Irlandii
Stare źródła archeologiczne pochodzące z Irlandii, informują nas o specyficznych metodach tworzenia kalendarzy przez pradawnych Celtów. Należy przy tym pamiętać, że Celtowie nie używali znanego dziś słowa kalendarz. Termin ten zastąpiono słowem, pisany chronograf, w który jak wierzono wkomponowane były naturalne cykle, jakim poddany jest wszechświat.
Najstarsze dzieło
Najstarszy kalendarz celtycki, oparty był zatem na cyklu księżycowym. Składał się on z dwunastu miesięcy, z których siedem miało 30 dni, natomiast pięć po 29 dni. Pierwszych 15 dni każdego miesiąca, należało do jasnej części roku, zaś pozostałe 15 lub 14 do ciemnej jego części. Dawni Celtowie wierzyli, że jasne części kalendarza, wróżą im pomyślność i wszelkie błogosławieństwo od opiekujących się nimi bogów. Zaś dni ciemne, związane były z czasem boga Mirro, który jak wierzono dokuczał ludziom, i w złości odbierał im nawet życie. Zatem wszelkie prace polowe, musiały być wykonywane w jasnych częściach każdego miesiąca oraz wszelkie ceremonie, podczas których kojarzono młode pary. Pradawni Celtowie wiedzieli, że pełnia księżyca w tym systemie kalendarzowym przypadała na 7, 8 lub 9 dzień każdego miesiąca.
Szczęśliwe miesiące
Celtowie uważali miesiące trzydziestodniowe za szczęśliwe, ale nawet w miesiącach feralnych występowały dni dobre i dni złe. Zatem, aby zaskarbić sobie przychylność losu i bogów, w które wierzyli, Celtowie oddawali się tak zwanym zasadom oczyszczenia, podczas których poszczono i dotkliwie biczowano swoje ciało giętkimi rózgami wierzbowymi. Z czasem, najprawdopodobniej pod wpływem Greków i Rzymian, przystosowano kalendarz księżycowy do słonecznego. Zmiana ta przyniosła kolejne nowum, które mówiło, że co trzeci rok należy wydłużyć o kolejny, trzydziestodniowy miesiąc. Zdaniem Celtów wszystkie dni dodanego miesiąca, należały do feralnych. Ubierano się wówczas w czerwone wory pokutne i moczono swoje nogi w kwaśnych serwatkach, aby tym sposobem odkupić swoje grzechy i złe przewinienia. Doba, jak wierzono na terenach dawnej Szmaragdowej Wyspy, rozpoczynała się w nocy toteż nie mogły być wówczas zamknięte wrota do gospodarskich obejść. Sądzono bowiem, iż doba to piękna pani, która przyniesie samo zło, gdy zobaczy zamknięte drzwi i furty. Początek zimy i nowy rok, według celtyckiego kalendarza przypadały w dniu 1 listopada i był to dzień przesilenia zimowego.
Dwie pory roku
Rok dzielił się na dwie pory: zimową i letnią, które dodatkowo podzielono na dwie równe części przypadające na dzień zrównania długości dnia i nocy. Przypadające na te dni święta obchodzono w ich wigilię, by nie denerwować nimf leśnych, które były przeciwne wszelkiemu świętowaniu. Najważniejszym świętem celtyckim, było święto samhain, czyli pożegnanie lata, obchodzone w dniu 31 października. W tym to czasie, wygaszano ogień na ołtarzach ofiarnych i zapalano nowy, po upływie pełnych dwóch dni. Nocą, podczas tego święta, duchy zmarłych pojawiały się w świecie żywych. Zatem, Celtowie czekali na nie, by poradzić się niektórych ważnych, a być może i spornych sprawach. W połowie każdej zimy, w dzień 1 lutego, świętowano imbolc, czyli święto oczyszczenia, którego można było dostąpić przez ogień i wodę. Kąpano się wówczas w wielkich stągwiach, napełnionych zimną wodą, po czym przeskakiwano przez palące się blisko lasu ognie. Początek lata świętowano w dzień 1 maja. W tym czasie, obchodzono święto Ogni Beltosa, co związane było z rytuałem rozpalania ognia dla tego boga, który jak wierzono, czynił ziemię i kobiety wyjątkowo płodne. Druidzi rozpalali je z dziewięciu rodzajów drzew, po czym najstarszy z nich w płomieniach spalał swoje szaty. Na dzień 1 sierpnia, przypadało święto boga Lugha, którego wielbiono tańcem, podczas którego nie wkładano żadnych szat. Wykonywali go zawsze ci mężczyźni, którzy potocznie uważani byli za kawalerów.
Tak więc, wspomniany bóg delektując się męską golizną, obdarzał plemiona celtyckie, licznymi łaskami.
EWA MICHAŁOWSKA – WALKIEIWCZ