11.2 C
Nowy Jork

Skarżyska Szopka Noworoczna

Published:

Było szopek wiele granych. Jednych lepiej, innych gorzej nam udanych. Ta jest szopka jedna taka, tu lokalna i nie byle jaka. Z władzą tą półmetek mamy, okres pięknych apanaży rozdawany. Co nam jeszcze zaplanują, a co zrobią nieboraki, jak zostawią miasto nasze z długiem jakim? Dziś w Skarżysku rządzą gniewni, żądni władzy swego pewni. A co na to lud poczciwy, czy go zmorzy sen leniwy? W miejskim buszu za magicznej nocy sprawą, dziś zwierzęta mową ludzką prawią:

Paw – sprawą będzie najważniejszą, wierzcie, tunel pod torami, na przedmieście. Będziem jeździć nim i chodzić, a że drogi i głęboki to nie wadzi, Unia wszak wszystko zapłaci. Ja ze swego nie dołożę, bo mam ratki, nie odłożę! Ważne by w dżungli pospołu, z kolejarzem siedli do stołu. Niech zapadnie w końcu wersja, bo ucieka czas na sesjach! Busz z folwarkiem w komitywie, przegłosuje bubel tkliwie.

Wół – ja mam lepsze rozwiązanie, zlecę projekt na żądanie. Nic, że trzeci, płacić trzeba, nam nie braknie nigdy chleba. Tylko szpital jest zagadką, Ponurego, ze ścieżką, z kładką? Co mam zrobić, komu ująć? Nie mam głowy tego pojąć. Szczęście, że emeryt jestem i odejdę z pięknym gestem. Młodym oddam całą schedę, pustą kasę, a na szczęście tę monetę: obiecanki są podstawą, komitywa dobrą radą. Zatrudniajcie tylko swoich, czas i tak rany zagoi.

Kogucik – ciepła jest po wołu gratka, w sam raz dla mnie ta posadka. W szpitaliku lisek rządzi, w razie czego mnie urządzi. Ja tymczasem przypilnuję aby nasi mądrzy znawcy nie szkodzili chlebodawcy. W dżungli goryl rządzić będzie, a ja tutaj na folwarcznej grzędzie. I atoli folwark wzmocnię, w troszkę trzody już na wiosnę.

Świnia – przy korycie całe lata byłem, brałem ile chciałem, z „debilami” w kulki grałem. W STS-ach, na zakładach wszystko pięknie obstawiałem, wnet krach przyszedł, pudło, strata i kredyty w długie lata. Poleciłem się do wołu i zasiadłem wnet do stołu. Teraz w trzodzie kule niosę i dostaję trzosu kiesę.

Koza – dróg królową mnie nazwano, specjalistką niesłychaną. Ja po wszystkich gminach chodzę, wizje, plany, tezy płodzę. Jedne mam dziś sny i zmory, to wycinać te pisiory. Z wójtem razem w wielkiej zgodzie, wysypisko zrobim na zagrodzie. Trochę Bąki kąsać będą, a jak już im się to znudzi, to przybędzie pracy tam dla ludzi.

Gęś – bardzo proszę aby państwo mili, folwark marszobiegiem zaszczycili. Będzie miło na sportowo i podjemy to i owo. Na koszt ludu to funduję i jak dotąd kandyduję. Pamiętajcie o mnie w czasie, gdyż wybory już w zapasie. Za oświatę się nie wezmę, bo przepadnę, zginę sczeznę!

Chórki – bardzo dobrze gęś ta prawi, nasze stany głośno sławi. Może na nas w biedzie liczyć, a gdy trzeba będzie zamknąć szkółkę, to poprzemy w cichym geście, nikt nie dowie się na mieście.

Dzik – byłem w dżungli i w nie jednym innym lesie i żołędzie jadłem w jesień. Teraz zima idzie sroga i nie dla mnie łatwa droga. Gorylowi się nie kłaniam, jego grzeszki dziś odsłaniam. Nic, że troszkę też przesadzę, bo ja władzą tą wciąż gardzę. Pokazałem czubek góry, niech się martwi goryl bury. Trochę też mnie poturbował, oskarżenia zafundował. A tu w dżungli prorok szuka ukrytego kontrybuta.

Sęp – chórki dobrze mnie tu znają, w dżungli o mnie tak śpiewają: „leć nasz sępie, leć w ambaras, na pierwszego przynieś kasy nam od zaraz. Innych paskiem ściągnij w minę, niech poczują biedy krztynę”. Ja tymczasem plany snuję, gorylowi hymn szykuję. Będzie dumny z wzniosłych pieni, da mi berło na jesieni. W końcu czekam całe lata, po gorylu, dla mnie szata!

Szympans – mylisz się mój miły druhu, gdzieś słyszałem w prawym uchu, że na zmianę pierwszy będę, po gorylu tron zdobędę. Jestem przecież jak nikt w świecie, wyszkolony na bankiecie. Od Marszałka mam poparcie, będę rządził, tkwił uparcie. A jak inna opcja będzie, to się wyłgam wszystkim, wszędzie.

Lemur – a miało być tak pięknie, koalicja rządzi, opozycja mięknie. Na nic gęb ich zamykanie, w sesji groźbą połajanie. Im do głosu dojść nie daję, wszelkich wniosków nie uznaję. Za demokracji racją jestem, bez pisowców, z pięknym gestem. Na pochody w buszu chodzę, szare, czarne, inne spłodzę. Do in vitro się odwołam, przy gorylu wszystko zdołam.

Pawian – gorylowi wierny jestem w każdym calu, zdjęcia robię, tworzę, piszę, na portalu. Każdy pisior brzydka draka, dla mnie to jest sok z buraka. Tu podrobię profil w fejsie, tam kalumnię rzucę w mieście. Z hieną w wielkiej komitywie o fortelach rozmyślamy i w MCK-u za kołnierzyk nie wylewamy. Nie raz już stąd nas wynieśli, wszak tradycja nakazuje, rzecz normalna, każdy pije.

Hiena – z ogluconym nosem chodzę, co usłyszę to doniosę. Dla goryla orzę, tyram, o zapłatę nic nie pytam. Mnie wystarczy tu parada, seta czystej i posada. Kulturalnie czas mi leci, a z gorylem nie mam dzieci. Lecz ma przyszłość jest niepewna, sprawiedliwość patrzy gniewna. Mój gorylu powiedz miły, jakie losy ci się śniły?

Goryl – wielki dług objąłem w mieście, w obietnice me nie wierzcie. W buszu swoich obsadziłem, niepokornych pogoniłem. Mam „Marathon” dla kierowców, na Bernatce gaj z manowców. Narobiłem w mieście dobra, lecz opozycja wciąż niedobra. Wyciągają jakieś sprawy, zarzucają styl niemrawy. Jak szanowni państwo wiecie, kto jest winny zła na świecie? PiS, Wojcieszek, księży paru, oni robią wielkie larum. Lecz już widzę błogi spokój, już nie długo, mały pokój. W nim okienko na podwórze i spacerniak w ciemnej dziurze. Tam nie znajdą mnie te gady, busz porzucę nie ma rady.

Chór – przyjdzie znowu szukać wsparcia, dla nas biednych słów, oparcia. Kto nam dziś obieca w buszu, za występki nie obetnie uszów. Trzeba będzie się z rozwagą zaprzyjaźnić z inną władzą. Wszak to dla nas łatwa sprawa, spryt i instynkt, nie zabawa.

Tekst otwarty zostawiamy, Państwa wszystkich zapewniamy, że w tej szopce tak dla draki wymyślone są zwierzaki. Jeśli ktoś się tam odnalazł, niech zapomni o tym zaraz. Dla zabawy to piszemy by w tym czasie smutnym, szarym, trochę dać nam wszystkim wiary .

DO SIEGO ROKU!

Tadeusz Sikora
Tadeusz Sikora
Tadeusz Sikora

Related articles

Recent articles

spot_img